Na przestrzeni lat zmieniał się świat nie do poznania Te proces jest nie do zatrzymania, dwa tysiąclecia (dzieciak) To czas podsumowania, tego który zleciał Dla nas kontynuacja to dekada trzecia, czy rozumiesz Powagę sytuacji, w kraju demokracji i poza nim Na podstawie własnych obserwacji, informacji Docierających, mówiących o rzeczach coraz to bardziej Niepokojących, będących ostrzeżeniem przed Globalnym zagrożeniem, wkurwienie stanem Emocjonalnym, naturalnym, na porządku dziennym Przywykłem do zachowań od których nigdy nie Odwykłem, to coś czego nie byłem w stanie uniknąć Jak regularnych podwyżek cen, dobrze wiem To nie sen, tylko rzeczywistość, nie wnikam teraz W przyszłość, koncentruje się na tym do czego doszło Jak daleko zaszły sprawy, te zwykłe, ludzie Nie dają sobie z nimi rady, to przykre, ale prawdziwe Zaraźliwe jak pieprzony AIDS - wirus XX wieku Więc bądź przezorny, na tego typu kurestwa Przecież nikt nie jest odporny, los jest zdolny Do wszystkiego, łatwo zgubić się nie biorąc pod Uwagę tego, do czego to doszło, do czego Ślipie to widzi, bliźniego krzywdzi bliźni Gatunek ludzki, najwyraźniej pozbawiony jaźni Tylko czeka na swą kolej, jak zwierz w rzeźni Na tle żywiołowej klęski, diabelskie hordy Układy, pakty zdrady, bestialskie mordy Małoletni sprawcy i brak winowajcy, nie szukam Sensacji, w świecie złem fascynacji, mimo wszelkich Machinacji, bez destabilizacji, być sobą to podstawa Nie błaha sprawa, jak z czyściocha sztacha Dobra rekompensata, samo życie, nic się nie dzieje Bez powodu, na piekła i nieba progu, na ogół Masz do wyboru, on lub off, cofasz się nie idąc Do przodu, bez mimo chodu, los mego domu Bliski memu sercu, zważywszy do czego doszło Rezerwat nonsensu, czy kolejne stadium Rozwoju uniwersum, jak by na to nie patrzeć Śladów przeszłości nie sposób jest zatrzeć Ref.: Do czego to doszło, nie ma lekko Coraz ciężej, z trudem przyszło Łatwo poszło, Ejże, wszędzie zło i dobro A gdzie niegdzie w nieszczęściu szczęście Wiesz, że o nie najciężej, Qvs W prawdzie znajdzie ten kto szuka, nie na giełdzie Czy u buka, szczęście non finanse, choć rzekome Szanse są znikome, a podejście z dnia na dzień Coraz bardziej strome, trzymaj się ziomek Jestem Zip narratorem, póki ducha nie wyzionę Prawda mym nawigatorem, bywa unieść się honorem Cóż, proponuję rozejm, chcesz to bierz, nie to nie Aczkolwiek pielęgnuj szczęście, bo o nie najciężej Wiesz, że to nie koniec, do celu dążę jak w maratonie Goniec, jestem jaki jestem, od zła czasem nieuchronnie Stronię, przyznać się do błędu - sukces w połowie Reszta w twoich rękach, ostrożnie, nie wszystkie Okazje są dogodne, cierpliwość ci za nadobne odpłaci Przeważnie by zyskać, wpierw trzeba stracić W imię miłości stłamsić nienawiść, szansy nie zaprzepaścić Pragnienie ugasić, pasi, w tym temacie mam jeszcze coś Do powiedzenia, życzę powodzenia wszystkim tym, którzy Twierdzą, że szczęście sprzyja głupcom, może w końcu Się ocucą, nim w proch się obrócą, wszak nigdy nie wiadomo Na co się zanosi Ciężko się pogodzić z tym do czego na co dzień dochodzi To przechodzi ludzkie pojęcie, ilekroć przegięcie Typu ekscesy, nie potrzebne stresy, napięcie rośnie To sprawy, o których mówi się najgłośniej Liczne afery polityczne, ich następstwa, zimne wojny Sceny drastyczne, okrucieństwa, przerażenie W oczach tych, doprowadzonych już do szaleństwa Ci nie mieli tyle szczęścia, co pozostali, którzy W życiu nie zaznali biedy, nie było kiedy, od zawsze Pobyt tam gdzie dobrobyt, wszystkiego pod dostatkiem Sam nie raz widziałem to całkiem przypadkiem I jakoś nie zazdroszczę, to co bezcenne, jest dla mnie Najdroższe, proste, w trosce o jutro dziś się zatroszczę Nie spocznę, póki nie spłoną giboszcze, najczęściej 02 - 776, setki do klatek wejść, tam gdzie z ziomkami Przyszło żywot wieść, temu miejscu z pewnością Oddaję cześć, ono jest mą mekką