Czasami uchodzi gdzieś z nas cała boskość Przecieka nam przez palce cały jebany sens Każdy może choć raz zgubić ostrość Gdy momentami łoskot, opanowuje całą treść Ze wzrokiem jak zbity pies walczysz o świat A jego szef rzuca ci marny ochłap ściem Bierz, co masz brać, może tak dotrwasz Momentu, kiedy niknie kolejny skurwiały dzień Oni nie są tu wszystkim, to wszystko nie jest ważne Nasze imiona z tobą są, dopóki pamiętasz je Reszta niech gaśnie po ostatnim słowie Wszystko, czego potrzebujemy, mamy znów przy sobie Idź - pokonasz tę drogę ze mną I chuj z tym, co mówią i jak żyją Widzę stąd, nie ma czegoś takiego jak pewność Stojąc nad moim Śląskiem jak Chrystus nad Rio Nie mogę wyżej stać - więcej widzieć Nigdzie sam nie idziesz - jestem obok Nawet gdy zwiążą ci oczy, będę z tobą Czekać na słodki strzał z podniesioną głową Nie mogę stać wyżej - widzieć więcej To moje miejsce - ciągle tu jestem Rozkładam ręce, a gdy nasze dni miną Ciągle tu będę, jak Chrystus nad Rio Zwątpienie dopada cię częściej niż często Częściej niż pewność o ten grunt pod nogami Wejdę z tobą nawet w największą ciemność A reszta? Ich piekło? Niech idzie za nami Ze spuszczonymi głowami czekamy tu na wybuch Zabrakło dla nas sił,za to starczyło wstydu Gdzieś pośród zmiętych bibuł, splutych jasnowidzów Patrzymy na świat zza brudnych szyb i szybów Dzieci głośnych miast, głuchych na reguły Oślepieni wiecznie przez światła ulic Czuli na ciszę, jakąś godzinę przed świtem Wciąż budujemy z liter, czego z nas nie wypruli Dobija cię zbędny, nachalny truizm I nerwy - gdy widzisz, jak innych dni giną Choćby nawet w twarz ogniem nam pluli Będę nad moim Śląskiem trwać, jak nad Rio Nie mogę wyżej stać - więcej widzieć Nigdzie sam nie idziesz - jestem obok Nawet gdy zwiążą ci oczy, będę z tobą Czekać na słodki strzał z podniesioną głową Nie mogę stać wyżej - widzieć więcej To moje miejsce - ciągle tu jestem Rozkładam ręce, a gdy nasze dni miną Ciągle tu będę, jak Chrystus nad Rio