Pod ubogie niebo, brzezinowy obłok wiklinowa jutrznia wjeżdża ten kramarz Jego wóz z koniem u dyszla z psem w wasążku w płachtach w szkaplerzach dymi w brzezinie płonie w jutrzni Wjeżdża ten kramarz na kołowrót ubogie niebo zwija z kołowrota rozciąga niebo malowane w pawie w kukułki W środku anioł rozcina mieczem dynię Stamtąd słońce w drewnianych strzałach w dzidach całe tryska po czerwień w sad plebański A tu kukułki wywołują z brzeziny deszcze brzezinowe nad karuzelę nad te konie wyższe o głowę od kościółka I są już deszcze, płowe liście sypią na pawie i na dynię rozciętą mieczem tryskającą strzałą i dzidą w sad plebański