W splątanym gaju rąk i nóg szepczemy słowa święte, jak szeptał kiedyś Młody Bóg bogini niepojętej. Ole, ole, ole, ola, oli, bogini niepojętej. Ole, ole, ole, ola, oli, bogini niepojętej. W czerwonym żarze rzewnych żądz płoniemy jak pochodnie i opadamy w niebo, śniąc niewinnie i łagodnie. Cyt, cyt, cyt, cyt, cyt, cyt, cyt, cyt, cyt, cyt, niewinnie i łagodnie. Cyt, cyt, cyt, cyt, cyt, cyt, cyt, cyt, cyt, cyt, niewinnie i łagodnie. W żałobnym chłodzie znanych ust szukamy pocieszenia, słuchając, jak nam stygnie puls i mylą się znaczenia. To nic, to nic, to nic, to nic, to nic, to mylą się znaczenia. To nic, to nic, to nic, to nic, to nic, to mylą się znaczenia. Dopóki demon smutku śpi, niech żyją młode żądze. Dopóki życie w nas się tli, dopóki są pieniądze. To nic, to nic, to nic, to nic, to nic, niech żyją młode żądze. To nic, to nic, to nic, to nic, to nic dopóki są pieniądze. Ole, ole, ole, ola, oli, niech żyją młode żądze Ole, ole, ole, ola, oli, dopóki są pieniądze. Ole, ole, ole, ola, oli, dopóki są pieniądze. Ole, ole, ole, ola, oli, dopóki są pieniądze.