Słyszę siebie, słyszę bit Dobra jesteś gotowy? Jestem, jestem To lecimy Raz, dwa trzy, cztery Nie wiem czy mogę, dobra jeszcze raz, jeszcze raz, jeszcze raz Dobra, to od początku I uwaga - raz, dwa trzy, cztery Nie wiem czy mogę dalej polegać na swoich oczach Skoro jedyne co widzę to czubek własnego nosa I chociaż żyję cały czas na wysokich obrotach To zapomniałem jak to jest mieć wiatr we włosach Zjeździłem cały kraj, lecz widziałem w sumie niewiele Odwiedzam tylko duszne kluby i kiepskie hotele Za chwilę smutki znowu zaleje lagerem Bo to podobno pomaga wypłukać kamienie z nerek Ty masz sweterek w serek i swój niewygodny stołek Ja wstaję z czterech literek tylko by zalać pod korek I chociaż miała liczyć się dla mnie jedynie sztuka Uginam się tak jakbym w ogóle nie miał kręgosłupa Idę do lasu posłuchać jak szumią liście Lecz z tęsknoty do hałasu szybko odpalam playlistę Biorę głęboki wdech, choć powietrze jest czyste Moje płuca wypełniają substancję smoliste Oto ciało moje - bierzcie i jedzcie z niego wszyscy Ja choć stoję, to mój koniec jest już bliski Nie piszę tego by być noszonym na rękach Gdy przyjdzie pora zaniesiecie mnie na cmentarz Oto ciało moje - bierzcie i jedzcie z niego wszyscy Ja choć stoję, to mój koniec jest już bliski Nie piszę tego by być noszonym na rękach Gdy przyjdzie pora zaniesiecie mnie na cmentarz Nie mogę oderwać stóp od podłogi Próbuję zrobić krok w przód, lecz wszędzie wysokie progi Mam dwie zdrowe nogi i dodam tytułem wstępu Że chociaż sporo przeszedłem to czuję że stoję w miejscu Czuję się jakbym niósł bagaż większy od szerpów Przez to że tak wiele rzeczy leży mi na sercu I choć nie potrafię chwycić instrumentu Na robieniu muzyki zjadłem kilka zębów Ta branża to nie żaden krwawy sport To kółko wzajemnej adoracji a nie podziemny krąg Pracuję głową lecz nie boję się ubrudzić rąk Więc w wolnych chwilach remontuje sobie stary dom Stary dom (aha) to mój dom, to mój dom Bierzcie i jedzcie z niego (bierzcie i jedzcie z niego) Bierzcie i jedzcie z niego wszyscy (bierzcie i jedzcie z niego) Bo mój koniec jest już bliski Oto ciało moje - bierzcie i jedzcie z niego wszyscy Ja choć stoję, to mój koniec jest już bliski Nie piszę tego by być noszonym na rękach Gdy przyjdzie pora zaniesiecie mnie na cmentarz Oto ciało moje - bierzcie i jedzcie z niego wszyscy Ja choć stoję, to mój koniec jest już bliski Nie piszę tego by być noszonym na rękach Gdy przyjdzie pora zaniesiecie mnie na cmentarz