Nim wstanie świt, rozwieje ranne mgły,
Konary nagich drzew, rozpoczną taniec swój.
Powietrza świst i nagle ostry chłód,
Wyrwały mnie ze snu, rzuciły w światło dnia.

Była blisko tak,
Że mogłeś czuć Jej dotyk,
Powiew warg,
W uścisku mocnym trzymał Cię Jej głos.

W napięciu tak, czekałem kresu dnia,
Wiedziałem, wróci tu, by zabrać mnie w swój świat.
Nie dawał mi spokoju obraz Jej,
Kolory - fiolet, czerń - splątane siecią gwiazd.

Była blisko tak,
Że mogłeś czuć Jej dotyk,
Powiew warg,
W uścisku mocnym trzymał Cię Jej głos.

Ref. (4x)
Umykasz, jak zjawa ze snu.
W dzień znikasz, by w noc wrócić tu.
Realna, choć uśmiech Twój dawno już zgasł...

(c) 1984