2021... Ha! Co życie dało, zniosłem godnie... Słuchaj Po północy 1 stycznia, ja odpalam preorder Świat się bawi, ja pracuję, mimo tego, że noc jest Siara ma być wspominkowa, dla Radomia być hołdem Sprzedaż rekordowa, w dobę ćwierć miliona, jest dobrze W nowym domu obok siedzi ona Przysięgała ze mną być, aż skonam Moja dwa dni temu, poślubiona żona Życie dało, więc przejedzie się po nas No bo daje i zabiera, raz po raz Ojciec był ostatnio bardzo słaby Stara gwardia, co po cichu cierpi Nie da sobie pomóc, chociaż ma obawy W dwa miesiące pietnastaka zbił z wagi Prawie nie jadł, tylko leżał i palił Jak jedziemy na badania, mdleje pod blokiem Na karetkę w chuj czekania, styczeń na mrozie Jedną nockę jest w szpitalu, nikt nie pomoże Położyli go przy kiblu, na SORze, słuchaj Więc przyjeżdżam go odebrać, choć się słania na nogach A pół roku wcześniej, kurwa, przyjmowali sto koła Teraz dali dwie kroplówki - witaminy, glukoza I odesłali, dzięki ci służba zdrowia Rozmawiamy jak z facetem facet Ciężki temat patrzę w oczy tacie W razie najgorszego dyspozycje jakie Trumna, urna oraz "jaki chcesz grób?" Się uśmiecha mówi że jeden chuj, ha ha To daje siłę, puszczam singiel o tym jak żyłem Moja gwardia się odzywa, stare czasy jak żywe Potem że tu nadal jestem choć się prawie zabiłem Cięte łapy, tory, dachy co chwilę, yo W lutym jeszcze nam odchodzi kotka Nie ma co żałować róż gdy płoną lasy Się żegnamy, pochowałem ojca Na pogrzebie widzę Szymka i Wojtka Się godzimy, to jest prezent od Poldka Wielkie dzięki Janek też Nie ma co przewijać na głos, ale za co ty wiesz Cały kwiecień to preorder, praca cieszy, że hej Wychodzi słońce, a za chwilę znów deszcz Moja babcia, chwilę potem dziadek Bartka Trzeci pogrzeb w trzy miesiące, kurwa, co za akcja Leki mnie trzymają w pionie, rusza traska Mam rozśmieszać, jest stand up w miastach Czwarty pogrzeb - babcia Bartka, do tego z moją mamą niedobrze Za to w lato zjeżdża siorka Wtedy łapie oddech, wczasy z synem, może tam odpocznie Znowu urlop z rodziną, ja zamiast cieszyć się, modlę Żeby ten rok już nam minął, zanim coś jeszcze nas dorwie Wracam we wrześniu i matka przestaje chodzić, więc wózek Na szybko szukam opieki, zanim na stand up znów ruszę Cały miesiąc mnie nie ma, każdy występ to większy W październiku oddycham, w końcu zjeżdżam do Wrześni Ledwo tylko usiadłem, zaraz dostaje telefon Odchodzi wujek, obyś miał tam lepiej, Wiesiuuuu! Do grudnia rok mi już mija jak jakiś letarg I nawet nie wiem czy cierpię, po prostu jest tak I nie za wiele już czuje, chyba po lekach Albo się wyłączyłem, by się całkiem nie rozjechać I nic nie pisze rok, może jakieś dwie gościnki Umarł we mnie rap, choć był dwie dekady silny Nie mówię o tym Wam, no bo nie chcę siać paniki Chociaż kiedy jestem sam, pytam "czy to koniec, Kiki?" A wokół kryzys, inflacje, obce reżimy u bram U nas też nie najlepiej, pewnie widzisz to sam Na świecie wiele się zmienia, lecz nie wszyscy chcą słuchać Pragną nie myśleć, się bawić, potem obudzą się w dupach A tak poza tym to żyję i się uśmiecham - jest git Bóg daje i Bóg zabiera, każdy połączy się z nim Z pokorą biorę, co los da, bo zawsze mogło być gorzej Dzisiaj to wszystko wyrzucam, tak ciężko trzymać to w sobie A tak poza tym to żyję i się uśmiecham - jest git Bóg daje i Bóg zabiera, każdy połączy się z nim Z pokorą biorę, co los da, bo zawsze mogło być gorzej Choć czasem presja znowu siada mi na głowę, może?