wracając z wojny miał już plan 
obmyślił sobie każdy krok 
- najpierw odnowię stary dom w Brougham de Ville 
miał plan lecz nie miał obu nóg 
zostały tylko skrzydła mu 
motyle skrzydła zamiast nóg – co? niezły styl 
był wściekłym psem lecz pragnął grać 
w Armii Zbawienia – byle co 
- swój rybi puzon do dmuchania dam dziewczętom 
choć tonął w mętnych falach snu 
to krzyczał frunąc aż na dno 
urządzę sobie kurwa odlotowe święto 

więc wracał z wojny i miał plan 
dobrze obmyślił każdy krok 
nie krok bo przecież nie miał nóg lecz ruch na pewno 
- urządzę fajerwerki lub 
Bourbonem się zaleję w sztok 
językiem ostrzył swej maczety stal nierdzewną 
przypomniał sobie zapach słów 
szczenięcych wyznań głupi świat 
i płakał – ale kicz – hollywoodzkimi łzami 
i rybi puzon bolał go 
całe dwadzieścia siedem lat 
spędzonych w klitce nad sklepikiem z narzędziami 

on wracał z wojny i miał plan 
do Kalifornii jechać chciał 
na drogę dragów garstkę wziął z tragicznym skutkiem 
na drzewie psy znalazły go 
na bucie jak na banjo grał 
wpatrując się w zamordowaną prostytutkę 
ona nie miała twarzy już 
jej włosów użył zamiast strun 
wyszeptał – kocham cię – i nic nie mówił więcej 
sąd w stanie Oklahoma więc 
dwadzieścia lat wymierzył mu 
a księżyc świecił jeszcze jaśniej niż w piosence 

on wrócił z wojny i miał plan 
a może on nie istniał choć 
ktoś mi ułożył w takim razie ten monolog 
jeśli nie rybi puzon co 
za dnia się wieszał a noc w noc 
wyrzężał w rytmie mambo wściekły swój nekrolog 
aż w końcu gubernator zmiękł 
i w Birmingham się zgodził go 
umieścić gdzie jest najpiękniejszy dom bez klamek 
więc jeśli ktoś mi powie że 
zna lepszą historyjkę to 
na rany boga krzyknę mu szajbusie kłamiesz