To było tak, to było tak –
przyjęcie nudne się skończyło,
gdy nagle – ukazałaś się we drzwiach!
To było tak, to było tak –
na alarm serce mi zabiło,
ktoś na twój widok szepnął „ach”,
a we mnie coś szeptało tak:

Cały długi dzień marzyć, czekać, śnić,
by przez krótką noc z tobą jedną być –
gdy za oknem słota.
Tonąć dwojgiem serc w jednym wspólnym śnie –
gdy za oknem wiatr cicho szepcze, że
listopad.
Nie trzeba słów, słowa szepcze wiatr,
zegar żegna gdzieś odchodzącą w świat
godzinę.
Caluteńką noc z tobą jedną być,
żeby potem móc tym wspomnieniem żyć.
Żeby potem móc tym wspomnieniem żyć.
To było tak, to było tak –
twym mężem został pan z wąsikiem,
co wiódł hurtowy handel rur i blach.
To było tak, to było tak –
na jawie szanse miałem nikłe,
dlatego też po kilku dniach
zacząłem cię nawiedzać w snach.

Cały długi dzień śniłem o tym, by
przez króciutką noc dzielić z tobą sny,
nim je spłoszą zorze.
I prowadził mnie uskrzydlony bóg
do mych marzeń i – twego domu próg
na Hożej.
Umówiony stuk do wiadomych drzwi,
szelest bosych stóp, szum wezbranej krwi –
o Boże!
Za oknami biel księżycowej mgły,
świerszcza cichy trel, trzepotanie ćmy.
Świerszcza cichy trel, trzepotanie ćmy.

To było tak, to było tak –
mąż wcześniej wrócił z Sochaczewa –
z browningiem w dłoni nagle wpadł i… zbladł!
To było tak, to było tak –
w zaświatach teraz się podziewam,
lecz zacnych diabłów znana moc
pozwala wracać mi co noc…
Cały długi dzień męczę się za dwóch,
bym na krótką noc – zakochany duch –
znów powracał oto.
Umówiony stuk do wiadomych drzwi,
szelest bosych stóp – już otwierasz i…
nikogo.
Tylko świerszcza trel trzepotanie ćmy.
Pytasz: „Czy to ty?”. Tak, najmilsza, ja
tu jestem.
Lecz choć tak bym chciał – nie dorówna już
obcowaniu ciał – obcowanie dusz.
Nie dorówna już obcowanie dusz.
Nie dorówna już obcowanie dusz.


text: Jeremi Przybora
hudba: Andrzej Wasowski