Byłaś blada, troszkę śniada
Taka sobie czekolada
Z morskich głębin złowiona
Zostawiona sama sobie

W złotych lustrach malowałaś
Swoje lica pucowałaś 
Na gitarze nie uczona
Bo pisane było tobie 

Byłeś śniady, troszkę blady
Nic nie miałeś z czekolady
Kawalerem szalonym
I troszeczkę miętowym

Stare księgi wertowałeś
Poszukując słodkiej rady
By wyciągnąć gitarę
I zanucić tymi słowy

Gdy zostali wreszcie sami
Między szkłami i księgami
Ona miętę poczuła
A on smak czekolady

Ona bledsza niż zwykle
A on bardziej rumiany
Gdy zagrała na gitarze 
On dostąpił słodkiej lawy