Myślałem, że będzie gorzej, jest gorzej niż myślałem Odkąd mamy wyjebane na Na zło-o, na zło-o Myślałem, że będzie gorzej, jest gorzej niż myślałem Odkąd mamy wyjebane na Na zło-o, na zło-o Oto ja, siedemdziesiąt kilo martwego hip-hopu Późny antropocen, chwilę do wyroku Niknę w oczach, niknie gros zasobów Pamiętam jak przez mgłę (widzę jak zza smogu) Brzydkie i bestia, deasle i Tesla Spłoniemy na stosach i na elektrycznych krzesłach Strzelamy w szkołach średnich, strzelamy w Sylwestra Zabijamy dzieci ambicją na Giewoncie Nie wiemy co robić z życiem, a więc robimy pieniądze Wow! La vida a loca Za oknem animal holocaust Klapki na oczach ciągną na dno, chwytamy się brzytwy błoną pławną Umrzeć? Czy przeżyć? Prawda leży po środku, a postprawda leży Myślałem, że będzie gorzej, jest gorzej niż myślałem Odkąd mamy wyjebane na Na zło-o, na zło-o Myślałem, że będzie gorzej, jest gorzej niż myślałem Odkąd mamy wyjebane na Na zło-o, na zło-o Wielkie nerwy, drobne żarty Srebrne felgi, złote algi Biedne dzieci, kąpiel, bańki I wynurza się ojciec z wanny Już mi nie robi co się stanie Kupuję dziurę w ziemi i nie chodzi o mieszkanie A to jebnie nam w końcu, odkąd się traktujemy jak powietrze na Śląsku Zapomnij o morałach w bajce, dziecko będzie chciało by mu opowiadać prawdę Nie chcę na to patrzeć, Ty też przeginasz ciut-ciut Udajesz że nie widzisz jakbym jeździł na wózku To coś na końcu liny trzeba uciąć Żarty które bawiły teraz smucą I będę to powtarzał jak Guzior (yo) Będę to powtarzał jak Guzior Myślałem, że będzie gorzej, jest gorzej niż myślałem Odkąd mamy wyjebane na Na zło-o, na zło-o Myślałem, że będzie gorzej, jest gorzej niż myślałem Odkąd mamy wyjebane na Na zło-o, na zło-o