Od paru dni nie wpada do mnie noc Nie błyszczy świt Uśpione dni A ja się topię w nich Od paru dni Nie wpada do mnie już noc Nie błyszczy dzień I ptaki spowiły mrok Zastygły dni Nie chce utopić się w nich Wracają do mnie Jak bumerang łzy Leniwe oczy, metaliczne sny Jedyny sens Trudna poezja i cień Dziś mi w rękaw płacze świat Zmienia nagle piękny kształt Nie ratuje już nas Wpada w dziki trans Ulicami płynie strach Zmienia nagle nam się czas Nie zostawia mi szans Nie unika strat Za długie dni Niepewny w nowiu błysk Gdy gaśnie księżyc Gasną także sny Za krótki film Nadzieja odchodzi z nim, o nie Czy mogłabym Umierać częściej niż raz? I w samotności upłakiwać świat Wiem, że tak W końcu zakwitnie mój gaj Znów liczę na kwiecień Na maj i na czerwiec Odkurzymy co przysypał piach Znów liczę na kwiecień Na maj i na ciebie Lipiec w słońcu skąpie się i tak Dziś mi w rękaw płacze świat Zmienia nagle piękny kształt Nie ratuje już nas Wpada w dziki trans Ulicami płynie strach Zmienia nagle nam się czas Nie zostawia mi szans Nie unika strat Dziś mi w rękaw płacze świat Ulicami płynie strach Zmienia nagle piękny kształt Nie ratuje już nas Nie ratuje już nas