Kiedy wstaje, wstaje jasny dzień Ze swej nory, z nory wychodzi leń To słońce złoci jego łeb Gdy leń pochłania słodki chleb Gdy leń pochłania słodki chleb Leń ma czas najeść się za dwóch Patrzcie jak rośnie jego brzuch Na, na, na, na, na, na, na, na Nie pracować to jest grzech Na, na, na, na, na, na, na, na Lecz przemęczać się to pech Gdy pracujemy, pracujemy cały dzień Do góry brzuchem leży leń Nic nie robi on za trzech, Bo gdyby robił toby zdechł Leń ma czas najeść się za dwóch Patrzcie jak rośnie jego brzuch Na, na, na, na, na, na, na, na Nie pracować to jest grzech Na, na, na, na, na, na, na, na Lecz przemęczać się to pech