Szła dziewczynka bardzo mała przez ciemny las. Czerwony kapturek miała, czerwony pas, A za pasem kolta, w drobnej rączce sporta. Do babuni szła uderzyć sobie w gaz. Łabudibu, łabudibu, łabudidaj, Łabudibu, łabudibu, łabudidaj. A za pasem kolta, w drobnej rączce sporta. Do babuni szła uderzyć sobie w gaz. Ptaszki w górze podśpiewują i szumi bór, A motylki podfruwują i nie ma chmur. Słonko jasno świeci, w górze bocian leci A żubrówką się obżera stary żubr. Łabudibu, łabudibu, łabudidaj, Łabudibu, łabudibu, łabudidaj. Słonko raźno świeci, w górze bocian leci I żubrówką się obżera stary żubr. Wtem zza krzaka wilk wyskoczył i krzyczy: „Stój!”, A po chwili krwią już broczył ten stary zbój, A dziewczynka mała broń repetowała, Poprawiając krwią zbroczony ludowy strój. Łabudibu, łabudibu, łabudidaj, Łabudibu, łabudibu, łabudidaj. A dziewczynka mała broń repetowała, Poprawiając krwią zbroczony ludowy strój. Z tej piosenki morał taki wynika nam: Nie zaczepiaj nigdy więcej samotnych dam, Jedna taka mała cała się oddała, I już mamy ze swym zdrowiem wielki kram. Łabudibu, łabudibu, łabudidaj, Łabudibu, łabudibu, łabudidaj. Jedna taka mała cała się oddała, I już mamy ze swym zdrowiem wielki kram.