Deszcz pachnie jak zbrodnie, z krwią spływa na bark Podkładam ogień i rzygam na plan Jestem swym wrogiem nie chyba - na bank Rozmawiam z Bogiem, więc się przyda nam slang Pieczęć stawia sygnet, a one bezwstydnie drą pizdę, gdy robię sobie krzywdę Zaczynam sztywnieć, nie tylko inne, miały być kurwa przeciwne Ja jestem tym filmem Wchodzę jak krzyż stoi, rozbieram się do naga choć to nie przystoi Mordo to nie wbrew woli, z tłumu pada - przybij się zamiast pierdolić Dzikie zwierzęta na paradzie w cyrku Co dalej robić postanowimy na naradzie w Szczyrku Trucizna polana mam szklankę po brzeg Na razie po łyku mam patent na śmierć Wsiadam, palę szluga i palę wehikuł Ojebałem bank potrzebnych, ale dla plików Obrazki maluje są pełne pruderii Na ścianie trupy jak kalendarz Pirelli Zatrzymuję z piskiem, bo biorę te wszystkie kobiety na stopa Patrole gubimy tych leszczy na hopach Wypadasz jak pierdolnięty na kopach Ja walę boka, walę ubota Mata, seta jest sam w trzech krokach Okręty w dokach, towar w owocach skitrany jak Francuzi w okopach Dzwoni koleżka, odbieram Blackberry Kurwy przysłali mi jednak papiery Odpalam muzę, wkładając w to berry Opony piszczą jak Mariah Carey Ostrzegałem raz, dwa, trzy, cztery Nie łykaj nawet kiedy jestem szczery Dawaj na wyspę więc mordo na ferry Tej furze już nie pomogą polery Nie ma kamery to będą afery Ciśniemy jak w continentalach after'y Brak hajsu to składaj markery Zrobię se darmowe na ścianach bannery Tej mówię „hi” jej mówię „bye” I razem lecimy na darmowy haj Zatrzymuję czas, gdy obok palmowy gaj Na jednej z planet układu słonecznego Na jednej z planet układu słonecznego Siedzę z koleżką kopcę bata grubego Co z tego że nie jeden widzi w tym coś złego Rada: Masz swoje życie odpierdol się od naszego