Najpierw przynoszą hajs, później znicz - life's a bitch Zawiodłem fanów raz, może dwa, no maks trzy Nieliczni są jak Ty, już pora otrzeć łzy Nie zawsze z mojej winy, ale ciągnie się ten syf Najpierw przynoszą hajs, później znicz - life's a bitch Zawiodłem fanów raz, może dwa, no maks trzy Nieliczni są jak Ty, już pora otrzeć łzy Nie zawsze z mojej winy, ale ciągnie się ten syf Nie mam parcia, by wyjaśniać czyjejś sprawy, nie mój diss Sam mam kilka zaległych i obawy jeszcze dziś Jeśli tu wtykasz nos, znaczy, że masz lekki krzyż Czy to zazdrość? Wciąż się ciągnie za mną taki syf Braciszku, jaki wstyd? - look at this, fuckin bitch Żeby trzymać kciuki za upadek, kurwą trzeba być Faktem jest, nieraz zawiodłem, nie mów mi jak żyć Więcej zdążyłem naprawić, niż spierdolić, o co zgrzyt? Był taki czas, że się pruły ogry do mnie Kurwa ciężki temat, jak na podryw iść z pantoflem To brudna gra, bądź tu mądry, zmień na dobre Urosłem tak, że cały świat łapię za mordę Life's a bitch - stara prawda, chuj w to, jak się wozisz I czy czujesz moje wersy bardziej, czy Young Leosi? Jestem, jak erosi, respirator pod ten hip-hop I dumny zejdę ze sceny, nawet gdyby mi nie pykło Wciąż się tli zajawka, od kiedy wleciał pierwszy beat Wciąż się śni mi rapgra, od kiedy wleciał pierwszy beat Dziwny czas - like za syf, like za kicz Najpierw przynoszą hajs, potem znicz - life's a bitch Wciąż się tli zajawka, od kiedy wleciał pierwszy beat Wciąż się śni rapgra, od kiedy wleciał pierwszy beat Dziwny czas - like za syf, like za kicz Najpierw przynoszą hajs, potem znicz - life's a bitch Zawiodłem fanów, raz, dwa, maks trzy Inny, niż każdy, taki sam, jak Ty Nie zawsze z mojej winy, ale ciągnie się ten syf Ja to błędy, wersy, dźwięki kozackich pętli Wieczny mętlik i byłe dziewczyny Filterki, bletki wypalone pod rymy Ja, to koncerty, afterki i moi kumple Momenty - bez zajawki życie jest smutne Nieraz zawiodłem, nieraz upadłem Byłem na dnie, bez wiary, że w ogóle ogarnę Bagaże doświadczeń stały się cięższe Ale wszedłem z powrotem, spłaciłem długi i jestem Największa zapłata, jaka zdarzyła się mi to Gdy wbijam z ekipą i się cieszysz na mój widok I nawet, jeśli znikę, jak pojawiłem się znikąd Już zawsze będę tą muzyką Krople deszczu, grają swą melodię Czemu czuję smutek i nic z tym nie robię? Całe Swoje życie mam pod wiatr Pierdolę te nagrody, jak Jean-Paul Sartre Stoje bezbronny, tak jak te drzewa Przyjmuję ciosy, których się niespodziewam I nim mnie zetniesz, jeszcze wydam owoc W świecie, gdzie zbyt ciężko jest ludziom nieść pomoc I nie glock, ani walter, bo takie pizdy, to z otwartej Chciałbym poleżeć i poczytać jej Hłaskę A Ona prosi, żebym bił ją paskiem Od świeczek na torcie, po znicze na grobie Liczy się, to ile dam, a nie ile zarobię Muszę być w tym tłumie, więc zakładam maskę Chcę ich zrozumieć, więc przechylam flaszkę Life's a bitch and then you die Life's a bitch and then you die Life's a bitch and then you die That's why we get high Cause you never know when you're gonna go Life's a bitch and then you die Life's a bitch and then you die Life's a bitch and then you die That's why we get high Cause you never know when you're gonna go